Małe nominały

W portfelu mieszkały dwa nominały. Jeden doskonale ugościł się w specjalnej przegrodzie dla wartościowych zasobów. Pełen dumy z liczby zer, którą wybiła na nim matryca, z pychą i wyższością spoglądał na wszystkie cenne rzeczy, które mógłby za siebie wymienić. Dwieście złotych daje bardzo duże możliwości, myślał ulokowany w portfelu banknot. To przekonanie zresztą podkreślał właściciel tego portfela, który stał się domem tego nominału.

Tuż obok, w przegrodzie dla drobniaków, mieszkał wykrojony z taniego kruszcu krążek. Od zawsze wmawiano mu, że jego wartość jest mniejsza, niż cena metalu z którego go wybito. Żył w przekonaniu, że od początku swojego istnienia był mniej wart, niż to, z czego został zrobiony. Chował się w najciemniejszym zakątku na bezwartościowe miedziaki, które tylko ciążyły właścicielowi portfela.

Dwustuzłotowy banknot nigdy nie opuścił okazji, by przy każdorazowym otwarciu portfela pokpić z biednego miedziaka.

– Aż dziw, że ktokolwiek uznał, że jesteś coś wart – szydził z chowającej się w kącie pięciogroszówki. – Powinni cię przetopić na coś cenniejszego. Wtedy większy byłby z ciebie pożytek.

Pięciogroszówka nie mogła się z nim nie zgodzić. Gdzież jej było do takiego bogactwa, jakie reprezentowała dwustuzłotówka?

Któregoś razu, właściciel otworzył swój portfel i do jego uszu doszły szydzące epitety banknotu kierowane pod adresem bezwartościowej monety. Uwierzył w to, co usłyszał i chcąc zrobić miejsce dla wielkich pieniędzy, a jednocześnie kierowany chęcią pozbycia się przedmiotów pozbawionych wartości, wyjął schowaną na dnie portfela pięciogroszówkę i bez żadnego sentymentu wyrzucił ją w błoto. Takie nic niewarte pieniądze – pomyślał – nie są mi do niczego potrzebne. Tylko te wielkie należy szanować.

Ta myśl napawała go dumą. Szedł dalej, ucieszony z tego, że pozbył się ze swojego życia nic nie wartych pięciu groszy, gdy niespodziewanie na wystawie sklepu dostrzegł przedmiot, o którym marzył od bardzo dawna. Aż podskoczył z radości, bo ten przedmiot był niezwykle rzadki i prawie nie można było go zdobyć. To musiało być cudowne zrządzenie losu – pomyślał. Podekscytowany natychmiast wszedł do środka. Wewnątrz okazało się, że na rzadki eksponat z wystawy znalazł się jeszcze jeden chętny. Na szczęście ten drugi wszedł do sklepu później i właściciel portfela zajął pierwsze miejsce w kolejce.

Gdy przyszła jego kolej, by zostać obsłużonym, poprosił niezwłocznie o to, co znajdowało się na witrynie. Sprzedawca nie wydawał się zaskoczony tak żywym zainteresowaniem.

– Proszę pana – powiedział, podając wymarzony przedmiot w ręce właściciela portfela z wielkim nominałem – to bardzo rzadki przedmiot. Aż cud, że udało mi się go zdobyć. I został tylko ten ostatni. Ten pan – sprzedawca wskazał głową mężczyznę stojącego dalej w kolejce – pytał o ten przedmiot już od pół roku. Ale nie ma niestety szczęścia. Pan jest pierwszy.

– Trudno – odpowiedział właściciel portfela – proszę zapakować. Ile płacę?

– Równo dwieście złotych i pięć groszy za to cudo się należy.

Czoło właściciela portfela zakrył niepokój. Na próżno myszkował po wszystkich zakamarkach, nawet tych na bezwartościowe pieniądze. Dwustuzłotowy banknot był jedynym kapitałem, jak przy sobie posiadał. Ironia losu. W tej chwili ten wysoki nominał, bez nic nie wartej pięciogroszówki okazał się całkowicie bezwartościowy.

– Mogę być winny pięć groszy? – zapytał prosząco, mając nadzieję, że przekona strażnika kasy.

– Niestety – odparł skruszony sprzedawca, wyjmując bezcenny przedmiot z rąk właściciela portfela – nie mogę sprzedać za cenę niższą, niż zostało wycenione.

– Ale ja mam tyle pieniędzy  – odezwał się nagle mężczyzna stojący dalej w kolejce. – Cóż za dziwny zbieg okoliczności. Miałem w portfelu tylko dwieście złotych. Ale idąc tutaj zauważyłem w kałuży pięciogroszówkę. A że nawet najmniejsze pieniądze szanuję, wyciągnąłem ją z błota i wyczyściłem. I mam akurat tyle, ile potrzeba. – Mówiąc to, podał sprzedawcy dwustuzłotowy banknot i pięciogroszówkę.

W ramach tej transakcji otrzymał coś, o czym marzył od tak dawna.

Właściciela portfela zalała fala myśli i wniosków, gdy ten mężczyzna, który stał za nim, opuścił sklep.

Największy ocean jest niezliczoną gromadą niewielkich kropel wody, a najdłuższą plażę usypał bezmiar mikroskopijnych ziarenek piasku. Każdy człowiek w swej wielkości jest tylko zbiorem astronomicznej ilości komórek, jak cały wszechświat pełen usianych na nieboskłonie gwiazd.

Największe bogactwo jest zbudowane z drobnych, na pozór bezwartościowych groszy. Grosze te w swej mnogości i masie budują złotówki, setki złotych i miliony.

Zawsze należy doceniać nawet te najmniejsze drobiazgi, z których potencjału i mądrej pracy można wybudować nieograniczone bogactwo.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *